Po kilkunastu minutach spaceru Natalie
zatrzymała się. Znajdowaliśmy się na uliczce, niedaleko mojego domu. Otaczały
nas szeregowe domki, jakich wiele w całym Londynie. Staliśmy przez chwilę w
ciszy, patrząc sobie w oczy. Chyba po raz pierwszy milcząc nie czułem
niezręczności tak typowej dla tego rodzaju sytuacji. Cisza pomiędzy nami była
naturalna, wręcz kojąca. Nie potrzebowaliśmy niepotrzebnych słów, które swoim
hałasem zburzyłyby harmonię, która między nami panowała.
- No, to jesteśmy na miejscu – powiedziała puszczając moją dłoń i niepewnie na mnie patrząc. Jej słowa brutalnie rozerwały kokon ciszy, w którym się znajdowaliśmy. Otworzyła usta, chcąc dodać jeszcze coś, ale najwidoczniej się rozmyśliła, bo spomiędzy jej warg wydobyło się jedynie głębokie westchnienie. Chyba nie za bardzo wiedziała co powinna teraz zrobić. – Chyba nadszedł czas na pożegnanie – stwierdziła z wahaniem, kiedy nie doczekała się żadnej reakcji z mojej strony.
- To… ja już pójdę – stwierdziłem niepewnie. Nie chciałem tego, ale nie wiedziałem co mogę zrobić, żeby pozwoliła mi zostać.
Jednak mimo wypowiedzianych słów żadne z nas nie ruszyło się z miejsca. Staliśmy nieruchomo przedłużając nieuchronny moment rozstania.
- A może zaprosisz mnie do środka? – zapytałem ponownie chwytając ją za dłoń. W moim głosie dało się wysłyszeć całą symfonię wygrywaną przez nadzieję na strunach głosowych. Nadzieja była niczym koło ratunkowe, którego kurczowo się uczepiłem, czekając na to, że powie, iż mam już iść. Bałem się, że odprawi mnie z kwitkiem i już nigdy się nie spotkamy. Przynajmniej wiedziałem gdzie mieszka, więc zawsze mogłem wygrywać pod jej oknem jakieś miłosne ballady. W końcu by zmiękła. A jak nie… nie poddałbym się bez walki.
- A chciałbyś? – padło z jej ust pytanie wypowiedziane cichym szeptem, w którym również można było dosłyszeć delikatne tony wszechobecnej nadziei.
Nadzieja, strach i jakieś krążące między nami osobliwe napięcie przemawiały przez nasze słowa i gesty. Byliśmy niczym rozbitkowie na bezludnej wyspie, naiwnie oczekujący ratunku przed nieznanym. Ale czy to co czuliśmy było złe, skoro tak bardzo się tego obawialiśmy? Może nasz strach był bezpodstawny i tak naprawdę uciekaliśmy przed czymś co prędzej czy później nastąpi? Może nie powinniśmy bać się czegoś tylko dlatego, że przez to możemy stracić rzeczy, do których już zdążyliśmy się przyzwyczaić? Moje życie powoli zabijało mnie monotonią, a więc może nadszedł czas na zmiany? Tylko czy Talie czuła to samo co ja? I najważniejsze: co ja właściwie czułem?
- Tylko jeśli i Ty tego chcesz – odpowiedziałem przeszywając ją wzrokiem. Chciałem przeniknąć przez jej oczy, dosięgnąć duszy i umysłu, odczytać co tak naprawdę myśli, czuje. Czy dla niej te wszystkie odczucia też były nowe? Czy ja również wywoływałem chaos w jej umyśle? Co musiałem zrobić, żeby postanowiła otworzyć przede mną dusze i serce? Tyle pytań, żadnych odpowiedzi.
Dziewczyna, czując na sobie mój wzrok, zarumieniła się lekko. Czerwień na jej policzkach tylko dodawała jej uroku.
- No to chodź – powiedziała po chwili wahania i pociągnęła mnie w stronę kutej z żelaza furtki prowadzącej do jednego z domków. Budynek niczym się nie wyróżniał, był aż nazbyt przeciętny. Ale nie wszystko co inne jest piękne. Niekiedy właśnie te ciche, normalne rzeczy stwarzają w naszym życiu poczucie bezpieczeństwa.
Natalie nieświadoma moich nieposłusznych myśli, której dzisiaj wolno płynęły w dziwnych kierunkach i obierały nawet najbardziej niepozorne ścieżki, wyjęła z kieszeni jeansów klucz i puszczając moją dłoń odkluczyła drzwi wejściowe swojego mieszkania. Uśmiechnęła się do mnie niepewnie przez ramię, przekraczając próg i ruszyła korytarzem w nieznanym mi kierunku. Podążyłem za nią, ciekawie rozglądając się wokół. Miałem nadzieję, że może poprzez jakieś przedmioty osobiste uda mi się rozwiązać zagadkę, jaką była ta zielonooka dziewczyna.
- No, to jesteśmy na miejscu – powiedziała puszczając moją dłoń i niepewnie na mnie patrząc. Jej słowa brutalnie rozerwały kokon ciszy, w którym się znajdowaliśmy. Otworzyła usta, chcąc dodać jeszcze coś, ale najwidoczniej się rozmyśliła, bo spomiędzy jej warg wydobyło się jedynie głębokie westchnienie. Chyba nie za bardzo wiedziała co powinna teraz zrobić. – Chyba nadszedł czas na pożegnanie – stwierdziła z wahaniem, kiedy nie doczekała się żadnej reakcji z mojej strony.
- To… ja już pójdę – stwierdziłem niepewnie. Nie chciałem tego, ale nie wiedziałem co mogę zrobić, żeby pozwoliła mi zostać.
Jednak mimo wypowiedzianych słów żadne z nas nie ruszyło się z miejsca. Staliśmy nieruchomo przedłużając nieuchronny moment rozstania.
- A może zaprosisz mnie do środka? – zapytałem ponownie chwytając ją za dłoń. W moim głosie dało się wysłyszeć całą symfonię wygrywaną przez nadzieję na strunach głosowych. Nadzieja była niczym koło ratunkowe, którego kurczowo się uczepiłem, czekając na to, że powie, iż mam już iść. Bałem się, że odprawi mnie z kwitkiem i już nigdy się nie spotkamy. Przynajmniej wiedziałem gdzie mieszka, więc zawsze mogłem wygrywać pod jej oknem jakieś miłosne ballady. W końcu by zmiękła. A jak nie… nie poddałbym się bez walki.
- A chciałbyś? – padło z jej ust pytanie wypowiedziane cichym szeptem, w którym również można było dosłyszeć delikatne tony wszechobecnej nadziei.
Nadzieja, strach i jakieś krążące między nami osobliwe napięcie przemawiały przez nasze słowa i gesty. Byliśmy niczym rozbitkowie na bezludnej wyspie, naiwnie oczekujący ratunku przed nieznanym. Ale czy to co czuliśmy było złe, skoro tak bardzo się tego obawialiśmy? Może nasz strach był bezpodstawny i tak naprawdę uciekaliśmy przed czymś co prędzej czy później nastąpi? Może nie powinniśmy bać się czegoś tylko dlatego, że przez to możemy stracić rzeczy, do których już zdążyliśmy się przyzwyczaić? Moje życie powoli zabijało mnie monotonią, a więc może nadszedł czas na zmiany? Tylko czy Talie czuła to samo co ja? I najważniejsze: co ja właściwie czułem?
- Tylko jeśli i Ty tego chcesz – odpowiedziałem przeszywając ją wzrokiem. Chciałem przeniknąć przez jej oczy, dosięgnąć duszy i umysłu, odczytać co tak naprawdę myśli, czuje. Czy dla niej te wszystkie odczucia też były nowe? Czy ja również wywoływałem chaos w jej umyśle? Co musiałem zrobić, żeby postanowiła otworzyć przede mną dusze i serce? Tyle pytań, żadnych odpowiedzi.
Dziewczyna, czując na sobie mój wzrok, zarumieniła się lekko. Czerwień na jej policzkach tylko dodawała jej uroku.
- No to chodź – powiedziała po chwili wahania i pociągnęła mnie w stronę kutej z żelaza furtki prowadzącej do jednego z domków. Budynek niczym się nie wyróżniał, był aż nazbyt przeciętny. Ale nie wszystko co inne jest piękne. Niekiedy właśnie te ciche, normalne rzeczy stwarzają w naszym życiu poczucie bezpieczeństwa.
Natalie nieświadoma moich nieposłusznych myśli, której dzisiaj wolno płynęły w dziwnych kierunkach i obierały nawet najbardziej niepozorne ścieżki, wyjęła z kieszeni jeansów klucz i puszczając moją dłoń odkluczyła drzwi wejściowe swojego mieszkania. Uśmiechnęła się do mnie niepewnie przez ramię, przekraczając próg i ruszyła korytarzem w nieznanym mi kierunku. Podążyłem za nią, ciekawie rozglądając się wokół. Miałem nadzieję, że może poprzez jakieś przedmioty osobiste uda mi się rozwiązać zagadkę, jaką była ta zielonooka dziewczyna.
~*~
Siedzieliśmy na kanapie w salonie Talie,
powoli sącząc gorącą czekoladę. Dziewczyna nieobecnym wzorkiem patrzyła przez
okno, powoli rozkoszując się łykami gorącego, słodkiego płynu pieszczącego
przyjemnie gardło. Znajdowaliśmy się na tyle blisko siebie, że nasze kolana
delikatnie się stykały, tworząc poczucie intymności i namacalnej więzi.
- Dlaczego tu jesteś? – zapytała nagle Natalie, przenosząc na mnie wzrok i wpatrując się intensywnie w moje brązowe tęczówki, jakby chciała znaleźć tam odpowiedź na swoje pytanie.
- Mam wyjść? – zdziwiłem się, zdezorientowany.
- Nie o to chodzi – powiedziała ze skupioną miną, w myślach zapewne starannie ważąc każde słowo. – Po prostu... Nie rozumiem – westchnęła, marszcząc brwi. - Mógłbyś być teraz razem w przyjaciółmi, bawić się w klubie. Dlaczego tracisz czas dla dziewczyny, której nawet nie znasz? Dla kogoś, kto składa się jedynie z wad i zawiłości? Nie pojmuję dlaczego nadal tutaj jesteś – powiedziała na jednym wdechu, wyrzucając z siebie wszystkie trapiące ją wątpliwości. Nie patrzyła już na mnie. Jej wzrok utkwiony był w jakimś punkcie znajdującym się ponad moim ramieniem.
- Ale dlaczego miałbym być z nimi? Wolę być tutaj. Z Tobą. Nie chcę ideału. Chcę być teraz z Tobą, z dziewczyną z wadami, bliznami, przyzwyczajeniami… Z doświadczeniami, żeby móc je zrozumieć, zaakceptować… - i pokochać. - Niektóre wyeliminować. Dziewczynę, która tak samo postąpi ze mną i moimi niedoskonałościami. Mogę na Ciebie liczyć? – zapytałem, uśmiechając się lekko.
Nie odpowiedziała tylko odstawiła kubek z czekoladą na szklany stolik i się do mnie przytuliła. Wstrzymałem oddech, otulony jej słodkim zapachem. Upajałem się zwyczajnością, która tak dawno nie towarzyszyła mi przy żadnej dziewczyny. Obecność Natalie była niezwykle kojąca, przy niej znikały prześladujące mnie pustka i monotonia.
Między nami znowu zaległa swobodna cisza. Wtuleni w siebie patrzyliśmy w widoczny za oknem księżyc w pełni. Przebywając z Talie byłem po prostu sobą, Zaynem Malikiem, a nie idolem tysięcy nastolatek. Dzięki niej zacząłem odkrywać na nowo tę część życia, która gdzieś mi umknęła, a której braku wcześniej nie zauważałem.
- Zayn – jej głos delikatnie otulił moje imię, wywołując na moim ciele dreszcze. – Twoi przyjaciele… skąd wy się właściwie znacie? Bo wydaje mi się, że Was kojarzę. Przynajmniej Ciebie i Liama – powiedziała, zaraz jednak szybko dodała, jakby obawiając się mojej reakcji na swoje pytanie – Wiem, że to osobiste pytanie. Nie musisz odpowiadać.
- Ale ja chcę odpowiedzieć. Zresztą… i tak byś się w końcu dowiedziała – jej oczy przeszywały mnie na wskroś, pełne zaciekawienia, a moje serce zgubiło rytm. – Bo wiesz… - zawahałem się, niepewny jak może zareagować, gdy dowie się prawdy. – Obiecujesz, że prawda nic pomiędzy nami nie zmieni?
- Ale między nami nic nie ma… - zaczęła, jednak widząc moją minę zamilkła. – Obiecuję.
- No dobra – westchnąłem ciężko. Raz kozie śmierć. – Słyszałaś kiedyś o zespole One Direction?
- Coś mi się obiło o uszy. Byli chyba kiedyś w X Factor. To zapewne kolejny boys bandzik grający komercyjny chłam – powiedziała lekceważąco. – A co on mają z tym wspólnego?
Je słowa zabolały. Bardzo. Bardziej niż mógłbym się spodziewać.
- Tak się składa, ze to my jesteśmy tym ‘boys bandzikiem’ – powiedziałem sucho, odwracając wzrok.
Natalie zesztywniała w moich ramionach. Powoli oderwała się od mojej klatki piersiowej i usiadła mi na kolanach. Złapała mnie za brodę tym samym zmuszając do spojrzenia sobie w oczy.
- Przepraszam – powiedziała cicho. W jej głosie było słychać, że naprawdę jej przykro. – Nie chciałam Cię zranić. Naprawdę. Troszkę się zagalopowałam. Zazwyczaj nie oceniam nikogo, ani niczego po pozorach. Jedyna Wasza piosenka, jaką kiedykolwiek słyszałam, miała chyba tytuł ‘What makes you beautiful’ i skłamię mówiąc, że mi się podobała. Była beznadziejna – skrzywiła się lekko. – Pusta, bezosobowa, nagrana dla kasy. Mam rację? – zapytała, na co skinąłem głową. Też nie lubiłem tej piosenki. Nie było w niej nas. – Nie mówię, że Was nie lubię, albo nie szanuję jako muzyków. Po pierwsze Was nie znam, a po drugie słyszałam za mało waszych utworów, żeby wypowiadać się na temat muzyki, którą tworzycie. Jeszcze raz przepraszam Cię za wysuwanie pochopnych wniosków. – Zrobiła pauzę, a potem dodała – Zaśpiewasz mi coś waszego?
Nie potrafiłem jej odmówić. Miała w sobie coś co sprawiało, że całym sercem pragnąłem jej akceptacji. Zamknąłem jej chłodną dłoń w swoją i zaśpiewałem. Specjalnie dla niej. Z głębi serca. Wkładając w słowa wszystkie nienazwane uczucia i emocje, które się we mnie kłębiły.
- Dlaczego tu jesteś? – zapytała nagle Natalie, przenosząc na mnie wzrok i wpatrując się intensywnie w moje brązowe tęczówki, jakby chciała znaleźć tam odpowiedź na swoje pytanie.
- Mam wyjść? – zdziwiłem się, zdezorientowany.
- Nie o to chodzi – powiedziała ze skupioną miną, w myślach zapewne starannie ważąc każde słowo. – Po prostu... Nie rozumiem – westchnęła, marszcząc brwi. - Mógłbyś być teraz razem w przyjaciółmi, bawić się w klubie. Dlaczego tracisz czas dla dziewczyny, której nawet nie znasz? Dla kogoś, kto składa się jedynie z wad i zawiłości? Nie pojmuję dlaczego nadal tutaj jesteś – powiedziała na jednym wdechu, wyrzucając z siebie wszystkie trapiące ją wątpliwości. Nie patrzyła już na mnie. Jej wzrok utkwiony był w jakimś punkcie znajdującym się ponad moim ramieniem.
- Ale dlaczego miałbym być z nimi? Wolę być tutaj. Z Tobą. Nie chcę ideału. Chcę być teraz z Tobą, z dziewczyną z wadami, bliznami, przyzwyczajeniami… Z doświadczeniami, żeby móc je zrozumieć, zaakceptować… - i pokochać. - Niektóre wyeliminować. Dziewczynę, która tak samo postąpi ze mną i moimi niedoskonałościami. Mogę na Ciebie liczyć? – zapytałem, uśmiechając się lekko.
Nie odpowiedziała tylko odstawiła kubek z czekoladą na szklany stolik i się do mnie przytuliła. Wstrzymałem oddech, otulony jej słodkim zapachem. Upajałem się zwyczajnością, która tak dawno nie towarzyszyła mi przy żadnej dziewczyny. Obecność Natalie była niezwykle kojąca, przy niej znikały prześladujące mnie pustka i monotonia.
Między nami znowu zaległa swobodna cisza. Wtuleni w siebie patrzyliśmy w widoczny za oknem księżyc w pełni. Przebywając z Talie byłem po prostu sobą, Zaynem Malikiem, a nie idolem tysięcy nastolatek. Dzięki niej zacząłem odkrywać na nowo tę część życia, która gdzieś mi umknęła, a której braku wcześniej nie zauważałem.
- Zayn – jej głos delikatnie otulił moje imię, wywołując na moim ciele dreszcze. – Twoi przyjaciele… skąd wy się właściwie znacie? Bo wydaje mi się, że Was kojarzę. Przynajmniej Ciebie i Liama – powiedziała, zaraz jednak szybko dodała, jakby obawiając się mojej reakcji na swoje pytanie – Wiem, że to osobiste pytanie. Nie musisz odpowiadać.
- Ale ja chcę odpowiedzieć. Zresztą… i tak byś się w końcu dowiedziała – jej oczy przeszywały mnie na wskroś, pełne zaciekawienia, a moje serce zgubiło rytm. – Bo wiesz… - zawahałem się, niepewny jak może zareagować, gdy dowie się prawdy. – Obiecujesz, że prawda nic pomiędzy nami nie zmieni?
- Ale między nami nic nie ma… - zaczęła, jednak widząc moją minę zamilkła. – Obiecuję.
- No dobra – westchnąłem ciężko. Raz kozie śmierć. – Słyszałaś kiedyś o zespole One Direction?
- Coś mi się obiło o uszy. Byli chyba kiedyś w X Factor. To zapewne kolejny boys bandzik grający komercyjny chłam – powiedziała lekceważąco. – A co on mają z tym wspólnego?
Je słowa zabolały. Bardzo. Bardziej niż mógłbym się spodziewać.
- Tak się składa, ze to my jesteśmy tym ‘boys bandzikiem’ – powiedziałem sucho, odwracając wzrok.
Natalie zesztywniała w moich ramionach. Powoli oderwała się od mojej klatki piersiowej i usiadła mi na kolanach. Złapała mnie za brodę tym samym zmuszając do spojrzenia sobie w oczy.
- Przepraszam – powiedziała cicho. W jej głosie było słychać, że naprawdę jej przykro. – Nie chciałam Cię zranić. Naprawdę. Troszkę się zagalopowałam. Zazwyczaj nie oceniam nikogo, ani niczego po pozorach. Jedyna Wasza piosenka, jaką kiedykolwiek słyszałam, miała chyba tytuł ‘What makes you beautiful’ i skłamię mówiąc, że mi się podobała. Była beznadziejna – skrzywiła się lekko. – Pusta, bezosobowa, nagrana dla kasy. Mam rację? – zapytała, na co skinąłem głową. Też nie lubiłem tej piosenki. Nie było w niej nas. – Nie mówię, że Was nie lubię, albo nie szanuję jako muzyków. Po pierwsze Was nie znam, a po drugie słyszałam za mało waszych utworów, żeby wypowiadać się na temat muzyki, którą tworzycie. Jeszcze raz przepraszam Cię za wysuwanie pochopnych wniosków. – Zrobiła pauzę, a potem dodała – Zaśpiewasz mi coś waszego?
Nie potrafiłem jej odmówić. Miała w sobie coś co sprawiało, że całym sercem pragnąłem jej akceptacji. Zamknąłem jej chłodną dłoń w swoją i zaśpiewałem. Specjalnie dla niej. Z głębi serca. Wkładając w słowa wszystkie nienazwane uczucia i emocje, które się we mnie kłębiły.
Close
the door
Throw the key
Don't wanna be reminded
Don't wanna be seen
Don't wanna be without you
My judgement is clouded
Like tonight's sky
Throw the key
Don't wanna be reminded
Don't wanna be seen
Don't wanna be without you
My judgement is clouded
Like tonight's sky
Heart
beats harder
Time escapes me
Trembling hands touch skin
It makes this harder
And the tears stream down my face
Time escapes me
Trembling hands touch skin
It makes this harder
And the tears stream down my face
You
know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today
Gdy skończyłem dziewczyna patrzyła na mnie
szeroko otwartymi oczami, a spomiędzy jej lekko rozchylonych warg nie płynęły
żadne dźwięki. Wyglądała jakby słowa piosenki ją zahipnotyzowały.
- To było piękne – wyszeptała, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Dlaczego płaczesz? – zapytałem zdezorientowany. Nie byłem pewien jak powinienem zinterpretować jej zachowanie.
- Nie wiem – uśmiechnęła się lekko. – Chyba po prostu muszę odreagować dzisiejszy dzień. Przeprowadzka, zachowanie Setha, nasz wspólny wieczór… Szczerze? Dawno nie miałam takiego zamętu w głowie.
- "Hand ale silent, voice is numb. Try to scream out my lungs but it makes this harder, and the tears stream down the face" - zanuciłem cicho słowa, które idealnie pasowały do jej wypowiedzi.
- To było piękne – wyszeptała, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Dlaczego płaczesz? – zapytałem zdezorientowany. Nie byłem pewien jak powinienem zinterpretować jej zachowanie.
- Nie wiem – uśmiechnęła się lekko. – Chyba po prostu muszę odreagować dzisiejszy dzień. Przeprowadzka, zachowanie Setha, nasz wspólny wieczór… Szczerze? Dawno nie miałam takiego zamętu w głowie.
- "Hand ale silent, voice is numb. Try to scream out my lungs but it makes this harder, and the tears stream down the face" - zanuciłem cicho słowa, które idealnie pasowały do jej wypowiedzi.
- Dokładnie –
zaśmiała się melodyjnie. – Chyba zacznę słuchać Waszej muzyki – powiedziała,
szturchając mnie w ramię. Mimo uśmiechu na ustach w jej oczach znowu zalśniły
łzy. – Przepraszam, że się tak rozklejam, ale to musiało w końcu nastąpić.
Myślałam, że moje łzy wsiąkną w poduszkę, ale zostałeś przez co widzisz jaka
jestem słaba. Dziękuję, że jesteś – wyszeptała, wtulając się we mnie i mocząc
mi koszulkę kryształowymi kropelkami.
- Jesteś pewna, że nie chcesz, żebym coś dla Ciebie zrobił? – spytałem, obejmując ją. Nie mogłem patrzeć na jej łzy ze spokojem.
- Po prostu bądź – wymruczała cicho, przytulając się do mnie jeszcze mocniej.
Nie potrzebowaliśmy słów. Napawaliśmy się swoją obecnością, odurzeni bliskością, która się między nami wytworzyła. Mogłem siedzieć wtulony w nią bez końca. Po raz pierwszy od dłuższego czasu byłem po prostu szczęśliwy i nie chciałem niczego zmieniać.
- Jesteś pewna, że nie chcesz, żebym coś dla Ciebie zrobił? – spytałem, obejmując ją. Nie mogłem patrzeć na jej łzy ze spokojem.
- Po prostu bądź – wymruczała cicho, przytulając się do mnie jeszcze mocniej.
Nie potrzebowaliśmy słów. Napawaliśmy się swoją obecnością, odurzeni bliskością, która się między nami wytworzyła. Mogłem siedzieć wtulony w nią bez końca. Po raz pierwszy od dłuższego czasu byłem po prostu szczęśliwy i nie chciałem niczego zmieniać.
*************************************
No witam państwa. Na wstępie powiem Wam, że jesteście niesamowici: 20 komentarzy i 32 obserwatorów? Wow. Co powiecie na zwiększenie tej liczby? ;> Po minimum 23 komentarzach następny rozdział poajwi się za tydzień, a jak Wam się nie uda, to wstawię coś za dwa tygodnie :D
Nie szło mi piasnie tego rozdziału. W połowie utknęłam i nie mogłam nic dopisać, aż w końcu wczoraj napisałam całość. I muszę Wam powiedzieć, ze jestem nawet zadowolona, co jest dziwne. No, ale czekam na Wasze opinie.
Do napisania! xxx
+ Zaczęłam współbracę z Gabriellą. Razem kończymy historię, która już kiedyś zaczęła. Piszę jako Zayn, ale mój bohater jest całkiem innym, niż ten tutaj Malik. Zapraszam do czytania --> >KLIK<
Ach i jeszcze zapraszam na mojego bloga, który jest już na finishu. Znaczy...zapewne pojawi się druga część, ale to po wakacjach. W każdym razie... Zależy mi na tym, żebyście wpadły i zostawiły swoją opinię. Moge na Was liczyć? >KLIK<