Niestety niespodzianki świątecznej nie
będzie. Shot zamienił się w krótkie opowiadanie, a dopóki nie skończę nie ma
sensu tego publikować. Zresztą, czy publikowanie czegokolwiek ma sens?
Ostatnio poważnie zastanawiam
się nad porzuceniem blogosfery. Musiałam zastanowić się nad swoimi priorytetami
i blogowanie nie jest jednym z nich. Owszem, nadal będę pisała, ale blog to
obowiązek, który wymaga czasu i swego rodzaju poświęceń. Poza tym, spadająca
liczba komentarzy naprawdę dołuje i jest ostatnią rzeczą jakiej teraz
potrzebuję.
Nie wiem co będzie z tym
blogiem, nadal to rozważam. Być może dociągnę to do końca, ale nic nie obiecuję.
Część, w której chłopacy śpiewają powinna skończyć się idealnie końcem tego fragmentu. Po prostu zastopujcie. Dodałabym krótszą wersję, ale ta ma najlepszą jakość.
- Zayn, ja nigdzie nie idę – oznajmiła
Natalie, opierając się o ścianę w przedpokoju i zakładając ręce na piersiach.
Mimo obronnej pozycji w jej głosie pobrzmiewała niepewność.
Westchnąłem. Musiałem wracać do domu
na ‘naradę wojenną’ dotyczącą Nialla. Liam zadzwonił mówiąc, że Irlandczyk,
odkąd wczoraj wrócili do domu, nie odzywa się do nikogo ani nie wychodzi ze
swojego pokoju. Zawsze miałem dobry kontakt z blondynem i chłopacy mieli
nadzieję, że wyciągnę z niego co się stało. Zresztą, sam byłem ciekawy co
takiego wyprowadziło z równowagi na ogół spokojnego i wiecznie uśmiechniętego,
farbowanego blondyna.
Musiałem wyjść, jednak nie chciałem
rozstawać się z Talie. Poza tym… naprawdę pragnąłem, żeby czarnowłosa poznała
moich przyjaciół. Chciałem, żeby poznała mnie. I wydawał mi się, ze ona też
tego chce. No cóż, najwyraźniej zmieniła zdanie.
- Dlaczego?
- Bo muszę jeszcze rozpakować parę
kartonów, zrobić zakupy… - wyliczała, uporczywie wpatrując się w swoje dłonie.
- Dlaczego? – powtórzyłem cierpliwie,
przerywając jej. Podszedłem do niej i chwyciłem ją za dłoń, rozprostowując jej palce,
kurczowe zaciśnięte na srebrnym pierścionku.
Dziewczyna zamilkła, wpatrując się w
nasze splecione dłonie. Podążyłem za jej wzrokiem i uśmiechnąłem się pod nosem.
Jej mleczno-biała, delikatna dłoń wyglądała tak krucho i bezpiecznie w mojej
własnej, ciemnej i silnej. Ścisnąłem jej pace, starając się dodać jej odwagi,
aby podzieliłam się ze mną swoimi wątpliwościami. Dziewczyna westchnęła cicho i
podniosła głowę patrząc na mnie wypełnionymi wątpliwościami oczami.
- A co będzie jeśli… no wiesz, nie
polubią mnie? – zapytała, głośno przełykając ślinę i znowu spuszczając wzrok. Moje
usta mimowolnie rozciągnął jeszcze szerszy uśmiech. Jej nieśmiałość była urocza.
- Nie bój się ich, nie gryzą. A
przynajmniej nie zazwyczaj – zaśmiałem się. – Bądź sobą, a wszystko będzie
dobrze. Liam już Cię lubi. Reszta też to zrobi. - Pokrzepiająco ścisnąłem jej zimne dłonie.
- Zayn, to naprawdę miłe, ale tak
właściwie to po co mam ich poznawać?
To było dobre pytanie, na które nie
znałem prostej odpowiedzi. Bo co niby miałem jej powiedzieć? Sam nie do końca
wiedziałem skąd bierze się ta paląca potrzeba przedstawienia ich sobie. Może po
prostu chciałem, żeby nasza znajomość stała się bardziej rzeczywista? Bo prawda
jest taka, że czas spędzony z Talie wydawał się być snem na jawie. Dawno nie
czułem się tak dobrze bez żadnego konkretnego powodu. Podobało mi się to
uczucie, ale bałem się, że okaże się tylko zwykłym złudzeniem, które rozsypie
się w drobny mak przy zderzeniu w rzeczywistością.
- Proszę, zrób to dla mnie –
powiedziałem prosto, chwytając ją za podbródek i tym samym zmuszając do
spojrzenia mi w oczy.
Dziewczyna zawahała się na chwilę.
- No dobra, wygrałeś – uśmiechnęła się
ciepło, a ja zdałem sobie sprawę jak ważny jest dla mnie ten uśmiech. Tym
bardziej, że to ja byłem jego przyczyną.
Zahipnotyzowany przez jej
szmaragdowo-zielone oczy pochyliłem się lekko, przenosząc wzrok na jej malinowe
wargi. Czy chciałem ją pocałować? Jak jeszcze nigdy nikogo innego.
- Zayn – wyszeptała tylko, ale ja
zrozumiałem. Odsunąłem się od niej, uśmiechając się sztucznie.
- Przepraszam. Idziemy? – Pokiwała
głową, odwracając wzrok.
- Zayn…
- W porządku – przerwałem jej. –
Rozumiem. Naprawdę.
W odpowiedzi posłała mi wdzięczny
półuśmiech, który odwzajemniłem. Mogłem poczekać. Było warto.
~*~
- Wróciłem! –
krzyknął Zayn, przekraczając próg domu One Direction. Natalie niepewnie
podążyła za nim, nerwowo przygryzając dolną wargę.
Nie wiedziała czego ma się spodziewać
po przyjaciołach mulata. Będą mili? A może ostrożni i zdystansowani? Jedynym
jasnym punktem w tym wszystkim była obecność Zayna, który trzymał ją za rękę.
Ciepło jego silnej dłoni wydawał się rozgrzewać jej skostniałe ciało, niosąc ze
sobą otuchę i wsparcie. Z jakiegoś niejasnego powodu ufała mu.
- Zaynuś, co tak wcześnie? Dobra
chociaż była?! – wydarł się Louis, wlatując do holu, mając na sobie jedynie
różowe bokserki. – Chociaż nie, gdyby była dobra, to byś tak wcześnie nie
wrócił – zaśmiał się, aby po chwili zastygnąć w bezruchu. Chyba dopiero teraz
zauważył, że mulat nie był sam. – Ups, przeeee-praszam – powiedział zakłopotany
przeciągając pierwszą sylabę, jednocześnie mierzwiąc swoje, i tak rozczochrane,
włosy. Spojrzał na Zayna przepraszająco, na co przyjaciel odpowiedział mu
morderczym spojrzeniem. Tylko tego
jeszcze brakowało, pomyślał.
- Po pierwsze, nadal jestem dziewicą i
na razie nie mam najmniejszego zamiaru tego zmieniać – zaczęła Talie głosem bez
wyrazu, swoim wyznaniem szokując obu chłopaków. – Po drugie, my nawet nie
jesteśmy razem. A po trzecie… fajne bokserki – uśmiechnęła się do Louiego,
kończąc swoją wypowiedź żartobliwym akcentem.
Lou
przez chwilę stał zdezorientowany, patrząc to na Zayna, to na Natalie, jakby
upewniając się, czy nie jest przypadkiem w ‘ Ukrytej Kamerze’. Gdy w końcu
dotarło do niego, że to wydarzyło się naprawdę, zaśmiał się głośno.
- Niezłe z niej ziółko Malik – mrugnął
do mulata porozumiewawczo. – Gdyby Liam nie opowiedział mi wczoraj tego i
owego, zapewne sam bym się za nią wziął.
- Nie jestem pracą domową, za mnie nie
można się wziąć – powiedziała zimno dziewczyna, mierząc Louisa lodowatym
spojrzeniem. – Chociaż po namyśle stwierdzam, że przydałyby Ci się korepetycje
z savoir vivre. W jaskini się wychowałeś? – spytała kpiąco, powodując śmiech u
Payne’a, który również zdążył wtoczyć się do holu.
- Ogłaszam, że mamy nowego Mistrza
Ciętej Riposty! – krzyknął Liam. Uśmiechnął się promiennie do Talie. –
Przepraszam Malik, ale ona jest zdecydowanie od Ciebie lepsza.
- No i prawidłowo – powiedziała Talie,
odwzajemniając uśmiech. – Dobra, nie jestem okazem w zoo, nie musicie się tak
na mnie gapić – fuknęła zirytowana, gdy zapadła niezręczna cisza, podczas
której cała trójka po prostu się w nią wpatrywała.
- Masz rację, jesteś zdecydowanie
ładniejsza niż jakiekolwiek zwierzę, które można spotkać w zoo – wyszczerzył
swoje równe, białe zęby Tomlinson, na co Talie tylko przewróciła oczami.
- Koniec tego dobrego. Zayn,
słyszałam, że masz misję – rzuciła w kierunku mulata. Chłopak przewrócił oczami
w odpowiedzi. Tutaj było na pewno dużo ciekawiej niż na górze, ale nie mógł
zostawić przyjaciela w potrzebie.
- Gdzie Niall? –zapytał chłopaków.
- Chyba u siebie - odpowiedział Liam.
– Ale najpierw przedstaw Harry’emu Natalie, bo potem się obrazi, że nigdy mu o
niczym nie mówimy.
- Dobra, to my zaraz wracamy.
Zayn
pociągnął ją za rękę, prowadząc w kierunku źródła smakowitej woni,
wypełniającej cały dom. Po chwili znaleźli się w przestronnej, utrzymanej w
beżach kuchni, gdzie pobrzmiewały delikatne, ledwie słyszalne, ale jakże
poruszające, słowa śpiewane prze Eda Sheerana.
- Malik, gdzie Cię poniosło? Stary,
Niall przechodzi kryzys wieku średniego. Nie wiem o co chodzi, ale fakt, że
jeszcze nie ma go w kuchni, wypełnionej zapachem mojego spaghetti, nie wróży
niczego dobrego – powiedział chłopak krzątający się przy piecu, słysząc ich
kroki. Miał bujne, ciemnobrązowe loki i przyjemny, głęboki głos z delikatną
chrypką. Stał do nich tyłem co pozwalało Talie przyjrzeć się jego umięśnionemu
ciału, które zdobiło jedynie parę tatuaży i białe bokserki Calvina Kleina.
- Harry, mógłbyś się ubrać? - zapytał
Zayn, rozbawiony rumieńcem, który pojawił się na bladych policzkach dziewczyny.
Przeszedł przesz kuchnię i oparł się o blat kuchenny, nie spuszczając
przepełnionego ciepłem wzroku z Natalie. Dziewczyna nadal stała w progu kuchni,
starając się ukryć czerwień zdobiącą jej policzki. – Mamy gościa.
Loczek błyskawicznie obrócił się wokół
własnej osi, odnajdując ją wzrokiem. W jego oczach, tak podobnych do jej
własnych, widniało zainteresowanie przemieszane ze zmieszaniem. Chłopak
uśmiechnął się uroczo, ukazując dołeczki w policzkach.
- Harry – przedstawił się, wyciągając
dłoń w jej kierunku.
- Natalie – odpowiedziała, ściskając
jego ciepłą dłoń i odwzajemniając uśmiech.
- Malik, co się stało, że
przyprowadziłeś dziewczynę do domu? – zapytał zaciekawiony Harry, odwracając
się przodem do Zayna, jednak nadal śledząc ją kątem oka.
- Powiedzmy, że Talie nie jest taka
jak dziewczyny, z którymi mnie do tej pory widywałeś – mulat wyszczerzył swoje
białe żeby w uśmiech. – Poza tym, odniosłem wrażenie, że idealnie do nas
pasuje.
- Ej, chwila moment. „Idealnie pasuje”
? – spytała sceptycznie czarnowłosa, unosząc jedną braw i kładąc ręce na
biodrach. Zmierzyła Zayna poirytowanym spojrzeniem.
- Oj, no wiesz o co mi chodzi.
- Właśnie nie wiem.
- Wiesz – powiedział podchodząc do
niej niczym pantera szykująca się do skoku. Powoli, z przebiegłym uśmiechem na
ustach i gracją drapieżnika ukrytą w każdym ruchu, zmniejszał dystans pomiędzy
nimi. Dziewczyna zaczęła się wycofywać. Gdy poczuła za plecami ścianę
rozejrzała się w popłochu po kuchni, oszołomiona bliskością chłopaka.
- Nie ma go – wyszeptał jej do ucha, a
jego ciepłe usta delikatnie musnęły płatek jej ucha. Zadrżała. Jego ciepły
oddech przyjemniej łaskoczący delikatną skórę na szyi bynajmniej nie pomagał,
tylko wzmagając dreszcze. Czuła jak motyle w jej brzuchu gwałtownie poderwały
się do lotu, jakby chcąc zasmakować oddechu mulata.
Pachniał wodą kolońską, ale także…
sobą. Ta woń, w której na szczęście nie wyczuła nawet nutki nikotyny, była
niezwykła. Oszołomiła ją, sprawiając, że nagle wszystkie powody, dla których
powinna go odepchnąć, wyparowały z jej głowy jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki. Delikatne brzmienie głosu Sheerana śpiewającego słowa piosenki Cold
Cofee bynajmniej nie pomagało jej skupić myśli.
Poruszyła się niespokojnie,
zdezorientowana zaistniałą sytuacją. Szatyn tylko zaśmiał się cicho, odsuwając
lekko. Odległość między nimi nadal była niebezpiecznie mała. – Tak, wiem,
przepraszam – uniósł ręce w geście rezygnacji, cofając się parę kroków w tył i
pozwalając jej w końcu odetchnąć.
- Oj Malik, Malik. Co ja z Tobą mam? –
zapytała drżącym głosem. Z przerażeniem uświadomiła sobie, że zamiast ulgi
czuje rozczarowanie faktem, że chłopak się odsunął.
‘Boże, co się ze mną dzieje?’
*************************************************
No witam. Na wstępie chciałabym przeprosić za długą nieobecność, ale mam strasznie dużo rzeczy do zrobienia, a do tego ten rozdział jakoś nie trzymał się kupy. Ale myślę, że już nie jest źle. Sami oceńcie. Starałam się dopasować piosenki do rozdziału i wybrałam Beneath your Beautiful jeszcze zanim chłopacy to wczoraj zaśpiewali. Kocham original, ale do Union J mam straszną słabość, więc oto i oni :D
Na świeta powinno się coś pojawić. Chyba shot. Teraz pytanie? Ma tam być One Direction? Mi to w sumie obojętnie. Napisałabym o Jaymim, ale jest gejem i mi to nie za bardzo pasuje do tego co już napisałam.
Teraz tak: Libster Awards. Wielkie dzięki za nominacje, jednak nie mam czasu odpowiadać na pytania. Jęsli będzie się to ciągnęło do świąt to przysiąde i odpowiem. Kiedy następny rozdział? Nie mam pojęcia. W ogóle, chcecie żebym kontynuowała tego bloga? Czy nie? Bo w sumie to nie wiem. Jak nie to... nie wiem, po prostu przestanę pisać.
No to chyba tyle. W razie pytań, sugestii, czegokolwiek, mój numer gg: 13700054.
Ach i jeszcze jedno: przepraszam, że nie komentuję u Was. Naprawdę bym chciała, ale w ogóle nie mam czasu. A nie zapowiada się, że będzie luźniej, bo w styczniu mam 5 egzamniów. Fun -,-