wtorek, 25 grudnia 2012

Bywa i tak


          Niestety niespodzianki świątecznej nie będzie. Shot zamienił się w krótkie opowiadanie, a dopóki nie skończę nie ma sensu tego publikować. Zresztą, czy publikowanie czegokolwiek ma sens?
          Ostatnio poważnie zastanawiam się nad porzuceniem blogosfery. Musiałam zastanowić się nad swoimi priorytetami i blogowanie nie jest jednym z nich. Owszem, nadal będę pisała, ale blog to obowiązek, który wymaga czasu i swego rodzaju poświęceń. Poza tym, spadająca liczba komentarzy naprawdę dołuje i jest ostatnią rzeczą jakiej teraz potrzebuję. 
          Nie wiem co będzie z tym blogiem, nadal to rozważam. Być może dociągnę to do końca, ale nic nie obiecuję.
Przykro mi.
V.



WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 7.

Część, w której chłopacy śpiewają powinna skończyć się idealnie końcem tego fragmentu. Po prostu zastopujcie. Dodałabym krótszą wersję, ale ta ma najlepszą jakość.

   - Zayn, ja nigdzie nie idę – oznajmiła Natalie, opierając się o ścianę w przedpokoju i zakładając ręce na piersiach. Mimo obronnej pozycji w jej głosie pobrzmiewała niepewność. 
   Westchnąłem. Musiałem wracać do domu na ‘naradę wojenną’ dotyczącą Nialla. Liam zadzwonił mówiąc, że Irlandczyk, odkąd wczoraj wrócili do domu, nie odzywa się do nikogo ani nie wychodzi ze swojego pokoju. Zawsze miałem dobry kontakt z blondynem i chłopacy mieli nadzieję, że wyciągnę z niego co się stało. Zresztą, sam byłem ciekawy co takiego wyprowadziło z równowagi na ogół spokojnego i wiecznie uśmiechniętego, farbowanego blondyna.
   Musiałem wyjść, jednak nie chciałem rozstawać się z Talie. Poza tym… naprawdę pragnąłem, żeby czarnowłosa poznała moich przyjaciół. Chciałem, żeby poznała mnie. I wydawał mi się, ze ona też tego chce. No cóż, najwyraźniej zmieniła zdanie.
   - Dlaczego?
   - Bo muszę jeszcze rozpakować parę kartonów, zrobić zakupy… - wyliczała, uporczywie wpatrując się w swoje dłonie.
   - Dlaczego? – powtórzyłem cierpliwie, przerywając jej. Podszedłem do niej i chwyciłem ją za dłoń, rozprostowując jej palce, kurczowe zaciśnięte na srebrnym pierścionku.
   Dziewczyna zamilkła, wpatrując się w nasze splecione dłonie. Podążyłem za jej wzrokiem i uśmiechnąłem się pod nosem. Jej mleczno-biała, delikatna dłoń wyglądała tak krucho i bezpiecznie w mojej własnej, ciemnej i silnej. Ścisnąłem jej pace, starając się dodać jej odwagi, aby podzieliłam się ze mną swoimi wątpliwościami. Dziewczyna westchnęła cicho i podniosła głowę patrząc na mnie wypełnionymi wątpliwościami oczami.
   - A co będzie jeśli… no wiesz, nie polubią mnie? – zapytała, głośno przełykając ślinę i znowu spuszczając wzrok. Moje usta mimowolnie rozciągnął jeszcze szerszy uśmiech. Jej nieśmiałość była urocza.
   - Nie bój się ich, nie gryzą. A przynajmniej nie zazwyczaj – zaśmiałem się. – Bądź sobą, a wszystko będzie dobrze. Liam już Cię lubi. Reszta też to zrobi. -  Pokrzepiająco ścisnąłem jej zimne dłonie.
   - Zayn, to naprawdę miłe, ale tak właściwie to po co mam ich poznawać?
   To było dobre pytanie, na które nie znałem prostej odpowiedzi. Bo co niby miałem jej powiedzieć? Sam nie do końca wiedziałem skąd bierze się ta paląca potrzeba przedstawienia ich sobie. Może po prostu chciałem, żeby nasza znajomość stała się bardziej rzeczywista? Bo prawda jest taka, że czas spędzony z Talie wydawał się być snem na jawie. Dawno nie czułem się tak dobrze bez żadnego konkretnego powodu. Podobało mi się to uczucie, ale bałem się, że okaże się tylko zwykłym złudzeniem, które rozsypie się w drobny mak przy zderzeniu w rzeczywistością.
   - Proszę, zrób to dla mnie – powiedziałem prosto, chwytając ją za podbródek i tym samym zmuszając do spojrzenia mi w oczy.
   Dziewczyna zawahała się na chwilę.
   - No dobra, wygrałeś – uśmiechnęła się ciepło, a ja zdałem sobie sprawę jak ważny jest dla mnie ten uśmiech. Tym bardziej, że to ja byłem jego przyczyną.
   Zahipnotyzowany przez jej szmaragdowo-zielone oczy pochyliłem się lekko, przenosząc wzrok na jej malinowe wargi. Czy chciałem ją pocałować? Jak jeszcze nigdy nikogo innego.
   - Zayn – wyszeptała tylko, ale ja zrozumiałem. Odsunąłem się od niej, uśmiechając się sztucznie.
   - Przepraszam. Idziemy? – Pokiwała głową, odwracając wzrok.
   - Zayn…
   - W porządku – przerwałem jej. – Rozumiem. Naprawdę.
   W odpowiedzi posłała mi wdzięczny półuśmiech, który odwzajemniłem. Mogłem poczekać. Było warto.

~*~

- Wróciłem! – krzyknął Zayn, przekraczając próg domu One Direction. Natalie niepewnie podążyła za nim, nerwowo przygryzając dolną wargę.
   Nie wiedziała czego ma się spodziewać po przyjaciołach mulata. Będą mili? A może ostrożni i zdystansowani? Jedynym jasnym punktem w tym wszystkim była obecność Zayna, który trzymał ją za rękę. Ciepło jego silnej dłoni wydawał się rozgrzewać jej skostniałe ciało, niosąc ze sobą otuchę i wsparcie. Z jakiegoś niejasnego powodu ufała mu.
   - Zaynuś, co tak wcześnie? Dobra chociaż była?! – wydarł się Louis, wlatując do holu, mając na sobie jedynie różowe bokserki. – Chociaż nie, gdyby była dobra, to byś tak wcześnie nie wrócił – zaśmiał się, aby po chwili zastygnąć w bezruchu. Chyba dopiero teraz zauważył, że mulat nie był sam. – Ups, przeeee-praszam – powiedział zakłopotany przeciągając pierwszą sylabę, jednocześnie mierzwiąc swoje, i tak rozczochrane, włosy. Spojrzał na Zayna przepraszająco, na co przyjaciel odpowiedział mu morderczym spojrzeniem. Tylko tego jeszcze brakowało, pomyślał.
   - Po pierwsze, nadal jestem dziewicą i na razie nie mam najmniejszego zamiaru tego zmieniać – zaczęła Talie głosem bez wyrazu, swoim wyznaniem szokując obu chłopaków. – Po drugie, my nawet nie jesteśmy razem. A po trzecie… fajne bokserki – uśmiechnęła się do Louiego, kończąc swoją wypowiedź żartobliwym akcentem.
   Lou przez chwilę stał zdezorientowany, patrząc to na Zayna, to na Natalie, jakby upewniając się, czy nie jest przypadkiem w ‘ Ukrytej Kamerze’. Gdy w końcu dotarło do niego, że to wydarzyło się naprawdę, zaśmiał się głośno.
   - Niezłe z niej ziółko Malik – mrugnął do mulata porozumiewawczo. – Gdyby Liam nie opowiedział mi wczoraj tego i owego, zapewne sam bym się za nią wziął.
   - Nie jestem pracą domową, za mnie nie można się wziąć – powiedziała zimno dziewczyna, mierząc Louisa lodowatym spojrzeniem. – Chociaż po namyśle stwierdzam, że przydałyby Ci się korepetycje z savoir vivre. W jaskini się wychowałeś? – spytała kpiąco, powodując śmiech u Payne’a, który również zdążył wtoczyć się do holu.
   - Ogłaszam, że mamy nowego Mistrza Ciętej Riposty! – krzyknął Liam. Uśmiechnął się promiennie do Talie. – Przepraszam Malik, ale ona jest zdecydowanie od Ciebie lepsza.
   - No i prawidłowo – powiedziała Talie, odwzajemniając uśmiech. – Dobra, nie jestem okazem w zoo, nie musicie się tak na mnie gapić – fuknęła zirytowana, gdy zapadła niezręczna cisza, podczas której cała trójka po prostu się w nią wpatrywała.
    - Masz rację, jesteś zdecydowanie ładniejsza niż jakiekolwiek zwierzę, które można spotkać w zoo – wyszczerzył swoje równe, białe zęby Tomlinson, na co Talie tylko przewróciła oczami.
    - Koniec tego dobrego. Zayn, słyszałam, że masz misję – rzuciła w kierunku mulata. Chłopak przewrócił oczami w odpowiedzi. Tutaj było na pewno dużo ciekawiej niż na górze, ale nie mógł zostawić przyjaciela w potrzebie.
   - Gdzie Niall? –zapytał chłopaków.
   - Chyba u siebie - odpowiedział Liam. – Ale najpierw przedstaw Harry’emu Natalie, bo potem się obrazi, że nigdy mu o niczym nie mówimy.
   - Dobra, to my zaraz wracamy.
   Zayn pociągnął ją za rękę, prowadząc w kierunku źródła smakowitej woni, wypełniającej cały dom. Po chwili znaleźli się w przestronnej, utrzymanej w beżach kuchni, gdzie pobrzmiewały delikatne, ledwie słyszalne, ale jakże poruszające, słowa śpiewane prze Eda Sheerana.
   - Malik, gdzie Cię poniosło? Stary, Niall przechodzi kryzys wieku średniego. Nie wiem o co chodzi, ale fakt, że jeszcze nie ma go w kuchni, wypełnionej zapachem mojego spaghetti, nie wróży niczego dobrego – powiedział chłopak krzątający się przy piecu, słysząc ich kroki. Miał bujne, ciemnobrązowe loki i przyjemny, głęboki głos z delikatną chrypką. Stał do nich tyłem co pozwalało Talie przyjrzeć się jego umięśnionemu ciału, które zdobiło jedynie parę tatuaży i białe bokserki Calvina Kleina.
    - Harry, mógłbyś się ubrać? - zapytał Zayn, rozbawiony rumieńcem, który pojawił się na bladych policzkach dziewczyny. Przeszedł przesz kuchnię i oparł się o blat kuchenny, nie spuszczając przepełnionego ciepłem wzroku z Natalie. Dziewczyna nadal stała w progu kuchni, starając się ukryć czerwień zdobiącą jej policzki. – Mamy gościa.
    Loczek błyskawicznie obrócił się wokół własnej osi, odnajdując ją wzrokiem. W jego oczach, tak podobnych do jej własnych, widniało zainteresowanie przemieszane ze zmieszaniem. Chłopak uśmiechnął się uroczo, ukazując dołeczki w policzkach.
   - Harry – przedstawił się, wyciągając dłoń w jej kierunku.
   - Natalie – odpowiedziała, ściskając jego ciepłą dłoń i odwzajemniając uśmiech.
   - Malik, co się stało, że przyprowadziłeś dziewczynę do domu? – zapytał zaciekawiony Harry, odwracając się przodem do Zayna, jednak nadal śledząc ją kątem oka.
   - Powiedzmy, że Talie nie jest taka jak dziewczyny, z którymi mnie do tej pory widywałeś – mulat wyszczerzył swoje białe żeby w uśmiech. – Poza tym, odniosłem wrażenie, że idealnie do nas pasuje.
   - Ej, chwila moment. „Idealnie pasuje” ? – spytała sceptycznie czarnowłosa, unosząc jedną braw i kładąc ręce na biodrach. Zmierzyła Zayna poirytowanym spojrzeniem.
   - Oj, no wiesz o co mi chodzi.
   - Właśnie nie wiem.
   - Wiesz – powiedział podchodząc do niej niczym pantera szykująca się do skoku. Powoli, z przebiegłym uśmiechem na ustach i gracją drapieżnika ukrytą w każdym ruchu, zmniejszał dystans pomiędzy nimi. Dziewczyna zaczęła się wycofywać. Gdy poczuła za plecami ścianę rozejrzała się w popłochu po kuchni, oszołomiona bliskością chłopaka.
  - Nie ma go – wyszeptał jej do ucha, a jego ciepłe usta delikatnie musnęły płatek jej ucha. Zadrżała. Jego ciepły oddech przyjemniej łaskoczący delikatną skórę na szyi bynajmniej nie pomagał, tylko wzmagając dreszcze. Czuła jak motyle w jej brzuchu gwałtownie poderwały się do lotu, jakby chcąc zasmakować oddechu mulata.
   Pachniał wodą kolońską, ale także… sobą. Ta woń, w której na szczęście nie wyczuła nawet nutki nikotyny, była niezwykła. Oszołomiła ją, sprawiając, że nagle wszystkie powody, dla których powinna go odepchnąć, wyparowały z jej głowy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Delikatne brzmienie głosu Sheerana śpiewającego słowa piosenki Cold Cofee bynajmniej nie pomagało jej skupić myśli.
   Poruszyła się niespokojnie, zdezorientowana zaistniałą sytuacją. Szatyn tylko zaśmiał się cicho, odsuwając lekko. Odległość między nimi nadal była niebezpiecznie mała. – Tak, wiem, przepraszam – uniósł ręce w geście rezygnacji, cofając się parę kroków w tył i pozwalając jej w końcu odetchnąć.
   - Oj Malik, Malik. Co ja z Tobą mam? – zapytała drżącym głosem. Z przerażeniem uświadomiła sobie, że zamiast ulgi czuje rozczarowanie faktem, że chłopak się odsunął.
    ‘Boże, co się ze mną dzieje?’

*************************************************

No witam. Na wstępie chciałabym przeprosić za długą nieobecność, ale mam strasznie dużo rzeczy do zrobienia, a do tego ten rozdział jakoś nie trzymał się kupy. Ale myślę, że już nie jest źle. Sami oceńcie.
Starałam się dopasować piosenki do rozdziału i wybrałam Beneath your Beautiful jeszcze zanim chłopacy to wczoraj zaśpiewali. Kocham original, ale do Union J mam straszną słabość, więc oto i oni :D
Na świeta powinno się coś pojawić. Chyba shot. Teraz pytanie? Ma tam być One Direction? Mi to w sumie obojętnie. Napisałabym o Jaymim, ale jest gejem i mi to nie za bardzo pasuje do tego co już napisałam.
Teraz tak: Libster Awards. Wielkie dzięki za nominacje, jednak nie mam czasu odpowiadać na pytania. Jęsli będzie się to ciągnęło do świąt to przysiąde i odpowiem.
Kiedy następny rozdział? Nie mam pojęcia. W ogóle, chcecie żebym kontynuowała tego bloga? Czy nie? Bo w sumie to nie wiem. Jak nie to... nie wiem, po prostu przestanę pisać. 
No to chyba tyle. W razie pytań, sugestii, czegokolwiek, mój numer gg: 13700054.
Ach i jeszcze jedno: przepraszam, że nie komentuję u Was. Naprawdę bym chciała, ale w ogóle nie mam czasu. A nie zapowiada się, że będzie luźniej, bo w styczniu mam 5 egzamniów. Fun -,-
Pozdrawaim! xxxx